Wyszukiwarka:
Artykuły > Język Polski >

„Przedwiośnie” St. Żeromskiego jako powieść: oskarżenie, ostrzeżenie,

„Przedwiośnie” St. Żeromskiego jako powieść: oskarżenie, ostrzeżenie, zapytanie Autor „Przedwiośnia”, Stefan Żeromski, wyznał sam, że powieść ta pomyślana była jako „ostrzeżenie przed rewolucją”. Analizując dokładnie treść utworu, dochodzimy do wniosku, że „Przedwiośnie” nie tylko ostrzega, ale też oskarża i stawia pytanie o przeszłość ojczyzny. Młody Cezary Baryka, główny bohater powieści, dorasta w atmosferze rewolucji rosyjskiej. Ma 17 lat, gdy fala rewolucji dociera do Baku. Dorastający Czaruś solidaryzuje się z nowymi ideami, wierzy w konieczność przemian. Rewolucjoniści burzą stary porządek uznając go - słusznie - za niesprawiedliwy. Mają zbudować nowy ład społeczny i Czaruś naiwnie wierzy ich deklaracjom. Powoli jednak gaśnie entuzjazm bohatera dla rewolucji. Dlaczego? Szczytne hasła nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Rewolucja pochłania masę ofiar, a często są nimi osoby szlachetne, do jakich można zaliczyć matkę i ojca bohatera, czy młodziutką Ormiankę, której trupa wiózł na dwukołowym wózku (zatrudniono go przy uprzątaniu zwałów trupów). Wymowne są rozmyślania bohatera wpatrzonego w bezbronne ciało młodej martwej dziewczyny i jego pytanie: „Co widziały oczy twoje, męczennico, gdy usta twe krzyk śmierci wydać były przymuszone?” Rozżalony i zawiedziony Cezary współczuje Ormiance i sobie samemu: „Uczono mię imion tyranów przeszłości, którzy jakoby zhańbili naturę ludzką czynami swymi. Byłoż kiedy pokolenie podlejsze niż moje i twoje męczennico? Wytraconoż kiedykolwiek siedemdziesiąt tysięcy ludu w ciągu dni czterech?” Rewolucja wyzwoliła w ludziach najniższe instynkty, żądzę krwi. Ożywiła konflikty narodowościowe i wyznaniowe. Zwyciężał silniejszy, pozbawiony skrupułów moralnych. Rewolucja zamieniła się w bezrozumną rzeź. Głoszono ideały sprawiedliwości społecznej, walki o godność człowieka, lecz za hasłami kryły się masowe zabójstwa, gwałty, kradzieże, przekupstwo i wszechobecny głód. Równocześnie z „Przedwiośniem” powstawał szkic Żeromskiego „Snobizm i postęp”. Pisał tam o rewolucji w Rosji następująco: „Z rachunku ich wynikało dobro i piękno, a rzeczywistość przyniosła śmierć głodową dziesięciu milionów ludzi. Pragnęli wygubić najpodlejszą na ziemi carską tyranię, a zwalali się we krwi po samo serce i nie wiedzą, gdzie jest koniec własnej tyranii”. Taki pogląd miał na dzieło rewolucjonistów rosyjskich autor „Przedwiośnia” i przekazał go pośrednio głównemu bohaterowi powieści. Cezary zatrudniony w charakterze grabarza miał mnóstwo czasu na rozmyślania. Nocami wymykał się z szopy, w której mieszkał wraz z innymi współtowarzyszami głodowej niedoli, analizował swą sytuację i nie potrafił znaleźć już entuzjazmu dla dokonań rewolucji. Był Polakiem i nazwisko jego oraz narodowość wymawiano wzgardliwie, więc czuł się jeszcze bardziej obco wśród tych, którym tak zaufał i popierał całym sercem. Po powrocie do Polski także czuł się nieswojo, bo w ojczystym kraju nawet serdeczny przyjaciel Hipolit Wielosławski nazywał go "czerwonym bolszewikiem”. W Nawłoci poznał też pannę Karolinę Szarłatowiczównę - kolejną ofiarę rewolucji rosyjskiej. Wywodziła się ona z bogatego ziemiaństwa ukraińskiego. W czasie rewolucji - na swoje szczęście - przebywała w Warszawie. Ojca Karoliny aresztowali bolszewicy, osadzili w więzieniu w Kijowie, a gdy go zwolnili, zmarł. Matce również udało się przedostać do Warszawy, lecz po przybyciu zmarła z wyczerpania, w ciężkiej biedzie. Karolina nienawidzi rewolucji, która odebrała jej majątek, poniżyła i zniszczyła rodzinę. Cezary analizuje „dorobek rewolucji” i widzi w niej wiele negatywnych stron. Z tego powodu nie może poprzeć rewolucyjnych dążeń Polaków w czasie zebrania komunistów. On widział rewolucję, doznał wielu krzywd, pamięta jej krwawy plon, więc z perspektywy własnych doświadczeń apelował do zebranych komunistów o poszukanie innej drogi rozwoju dla Polski. Mówił: „jeżeli tutejsza klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami, jeśli ta klasa jest w stanie zwyrodnienia, jeśli ta klasa jest pozbawiona kultury, to jakimże sposobem i prawem ta właśnie klasa może rwać się do roli odrodzicielki tutejszego społeczeństwa? Klasa przeżarta nędzą i chorobami może być tylko obiektem czyjejś akcji odrodzeniowej, lecz w żadnym razie nie czynnikiem odradzającym. Chory dotknięty klęską braku kultury nie może przecie ani sam siebie, ani nikogo innego skutecznie leczyć.” Cezary Baryka rozumie, że sytuacja robotników i chłopów w międzywojennej Polsce wymaga radykalnej zmiany. Przeraża go jednak droga rewolucyjnych przemian. Nie chce, aby w Polsce powtórzyła się sytuacja znana mu z Rosji. Stefan Żeromski wypowiada się w tej powieści ustami kilku bohaterów: Seweryna Baryki, Cezarego i Szymona Gajowca. Każdą z tych postaci wyposażył we własne odczucia, doznania, tęsknoty. Z Sewerynem Baryką łączy Żeromskiego głęboka miłość do ojczyzny i marzenie o pięknej przyszłości wyrażone w micie o szklanych domach. Cezaremu przekazał własne rozterki, wrażliwość na krzywdę społeczną, niezgodę na kompromisy w sprawach moralnych i społecznych. Szymon Gajowiec wyraża pogląd autora na konieczność przeprowadzenia reform. Każdy z głównych bohaterów odrzuca rewolucję jako drogę prowadzącą do sprawiedliwości społecznej. Zbyt wiele czyni ona zła, powoduje wyzwolenie najniższych instynktów, prowadzi do zaniku moralności i w rezultacie niewiele zmienia, bo warstwy społeczne zamieniają się tylko rolami: dawni ciemiężyciele stają się ciemiężonymi. Czy dla takiej zamiany ról można poświęcić tysiące ludzkich istnień? Nie! Każdy człowiek ma prawo żyć godnie, musi mieć zagwarantowane bezpieczeństwo i sprawiedliwość. Żeromski zdecydowanie odrzuca rewolucję jako drogę przyszłości Polski. Pisarz wie jednak, że wielu Polaków - szczególnie młodych ludzi - ulegało propagandowym chwytom polskich komunistów. Takim fanatykiem komunistycznej idei jest w powieści Antoni Lulek. To postać antypatyczna, którą pisarz ukazał w satyrycznym świetle. Jego metody działania i agitacji są podstępne, rozbudzają w młodych ludziach nienawiść do innych i krytykę wysiłków rządu polskiego, który pragnie przekonać społeczeństwo do programu powolnych reform. Stefan Żeromski ostrzega rodaków przed groźbą rewolucji. Dokładny opis wydarzeń w Rosji ma uświadomić Polakom niebezpieczeństwo, jakie grozi ojczyźnie, w której istniejąca niesprawiedliwość społeczna może spowodować wybuch rewolucji. Czy Polacy chcą, aby w ich kraju doszło również do rozlewu krwi, anarchii, demoralizacji społeczeństwa? Taka jest cena rewolucyjnego przewrotu! Stefan Żeromski w swojej powieści ostrzega przed rewolucją, ale uważa, że stosunki społeczne istniejące w kraju, muszą ulec radykalnej zmianie. „Przedwiośnie” jest bowiem także oskarżeniem elit rządowych i społecznych o bezduszny wyzysk najniższych warstw. Opisy nędzy chłopów w Chłodku oraz skrajnego ubóstwa robotników nasycone są współczuciem dla tych ludzi. W Nawłoci żyje beztrosko rodzina Wielosławskich. Akcja powieści toczy się w latach 20- tych obecnego stulecia, czyli od czasu akcji „Pana Tadeusza” minęło ponad sto lat, a nic się nie zmieniło! Żeromski świadomie nawiązuje do Soplicowa, które Mickiewicz utrwalał w momencie ginącej Polski szlacheckiej, co wielekroć podkreślał wyrazem „ostatni”. Mimo upływu aż jednego wieku, w Nawłoci żyje się tak, jak przed stu laty w Soplicowie. Nawet dwór swą budową i usytuowaniem przypomina siedzibę Sopliców. Jaśnie państwu dni upływają na rozkoszowaniu się jadłem, rozrywkach, przejażdżkach konnych, muzykowaniu, konwersacjach, balach i flirtach. O wygodę tych ludzi dba liczna służba, wśród której szczególne miejsca zajmują: kamerdyner Maciejunio, kucharz Wojciunio oraz stangret Jędrek. Nic nie uległo zmianie, chociaż Polacy otrzymali bolesną lekcję historii - przeżyli niewolę, zesłania, akcje zmierzające do wynarodowienia społeczeństwa. Ojczyzna odrodziła się, ale panują w niej stosunki społeczne sprzed lat. Fakt ten boli pisarza i dlatego w „Przedwiośniu” daje krytyczny obraz Polski, oskarża elity społeczne, rządowe, intelektualne o zgodę na istniejącą niesprawiedliwość. Chłopi żyją w skrajnej nędzy, cały ich wysiłek skierowany jest na zapewnienie sobie wyżywienia. Z nastaniem zimy rodziny chłopskie pozbywały się starców wyprowadzając niedołężnych ludzi na mróz, aby prędzej zmarli i nie zadręczali żywych, spracowanych i zmęczonych swym kaszlem, charkaniem krwią albo nieskończonymi jękami. Cezary przypatrywał się nędznej wegetacji rodzin chłopskich i narastał w nim bunt. Kiedy słuchał ich rozmów o jadle i przyodziewku od zimna, z bezradną wściekłością myślał: „Cóż za zwierzęce pędzicie życie, chłopy silne i zdrowe! Jedni mają jadła tyle, że z niego urządzili kult, obrzęd, nałóg, obyczaj i jakąś świętość, a drudzy po to tylko żyją, żeby nie zdychać z głodu! Zbuntujcież się, chłopy potężne przeciwko swojemu sobaczemu losowi!” W tej świeżo wyzwolonej ojczyźnie nie lepszy los mieli robotnicy. Na zebraniu komunistów lekarka informowała: „Klasa robotnicza zwyradnia się w nędzy i ciemnocie. Tutaj , w tym mieście Warszawie, 85% dzieci w wieku szkolnym ma początki suchot. Przeciętna długość życia robotnika wynosi 39 lat. Cała klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami. Życie, jakie na tej ziemi pędzi robotnik ginący z nędzy, powoduje zwyrodnienie, a używanie, nadmiar, przesyt doprowadza również burżuazję do zwyrodnienia”. Cezary Baryka jest rozczarowany rzeczywistością, którą poznał w tej ojczyźnie. Ból i rozpacz dyktują mu słowa oskarżenia: „Moja matka umarła nie z biedy i nie z bicia, i nie z samych chorób, lecz z tęsknoty za Polską. Mój ojciec... Mój ojciec i moja matka! A wy, wielkorządcy coście zrobili z tego utęsknienia umierających? [...] Czemu tu tyle nędzy? Czemu każdy załamek muru utkany jest żebrakami? Czemu tu dzieci zmiatają z ulic mokry pył węglowy, żeby się wśród tej okrutnej zimy troszeczkę ogrzać? [...] czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?” Te słowa oskarżenia wypowiada sam autor za pośrednictwem powieściowego bohatera. Żeromski nie godzi się na nędzę, choroby i zacofanie najniższych warstw społecznych, pragnie wstrząsnąć umysłami i sumieniami rodaków. „Przedwiośnie” jest w tym sensie rachunkiem sumienia, jaki wielki Polak i patriota czyni całemu społeczeństwu. Polacy po latach niewoli nie zmienili swojego postępowania, a przecież „Polska nie dlatego powstała, żeby w jej granicach miała swe rozpostarcie burżuazyjna fabryka paskarstw, szwindlów i oszustw” - tak pisał w szkicach do „Snobizmu i postępu”, które powstawały równolegle z „Przedwiośniem”. Pisarz rozumie, że najuboższe warstwy społeczeństwa polskiego mają słuszność upominając się o swe podstawowe prawa. Nie można zamykać oczu na coraz liczniejsze rzesze żebraków, nędzę robotników i chłopów, bezrobocie, szerzące się choroby. Nie można obarczać winą za ten stan zaborców, Polacy muszą sami znaleźć „lekarstwo” na nędzę i zacofanie i musi się to stać jak najszybciej. To oskarżenie zawarte w powieści ma pobudzić aktywność rodaków w obronie Polski, która nie może dłużej być krajem rażącej niesprawiedliwości społecznej. „Przedwiośnie” jest także powieścią - zapytaniem o przyszłe losy ojczyzny. Odzyskanie wolności po I wojnie światowej stało się ziszczeniem snów kilku pokoleń Polaków. Kraj był jednak wyniszczony i należało znaleźć drogę jego rozwoju. Wiele było dziedzin życia, w których zacofanie uniemożliwiało wyjście z kryzysu, zaś ludziom trudno było zalecać cierpliwość. Narastały więc niepokoje społeczne, powstała sprzyjająca atmosfera dla szerzenia się nastrojów rewolucyjnych. Jedno było pewne: należało rozpocząć walkę o nowy kształt państwa. Do celu tego można było dojść drogą rewolucji lub wszechstronnych reform. Czym jest rewolucja - ukazał pisarz w I części powieści - „Szklane domy”. Podkreślił, że przewrót zbrojny pochłania niezliczone ilości ofiar, niszczy dorobek materialny i duchowy społeczeństwa, demoralizuje ludność. Przed taką drogą rozwoju Polski ostrzegał. Widział inną drogę dla ojczyzny i rzecznikiem tej koncepcji w powieści uczynił Szymona Gajowca. Do niego trafił Cezary Baryka po przyjeździe do Polski - ojczyzny swoich rodziców. Gajowiec był wysokim urzędnikiem państwowym i pisał programową książkę o drodze Polski do postępu. Z nim to Cezary toczył zażarte dyskusje na temat przyszłości kraju. Gajowiec tłumaczył, że najpierw trzeba zorganizować silne państwo, umocnić granice, siłę nabywczą pieniądza, zaprowadzić ład wewnętrzny. Później przyjdzie czas na reformy społeczne, rolne, oświatowe i zdrowotne. Rozgorączkowany Cezary pytał z wyrzutem: „czemu nie dajecie ziemi ludziom bez ziemi?” Gajowiec odpowiadał: „nie mamy pieniędzy na wykup”. Zapytany o nędze najuboższych, odparł: „dajemy co dzień, z wolna, w trudzie, mało - ale dajemy”. Sytuacja Polski zmuszała do czujności, więc tłumaczył młodemu rozmówcy: „Zbyt wielu mamy wrogów dookoła i na szerokim wiecie, wewnątrz i na zewnątrz, ażebyśmy dziś i na długie lata mogli wypracować i ustawić na naszych drogach ideę. Gdy mnie ktoś w nocy napadnie, to moją wtedy ideą jest - bronić się! Gdy mi wciąż grozi, że mnie z domu mojego wygoni i na niewolnika mię weźmie, to oczywiście muszę przygotować sobie coś do obrony. Obronić się przed straszną koalicją wrogów - otóż pierwsza idea. [...] W granicach tej Polski, którą los dał naszemu pokoleniu, stworzone będą stany zjednoczone, wolne i równe. Wypracujemy wszystko. Zbudujemy dom wspólny. Ale musimy zacząć od przyciesi, a przede wszystkim musimy mieć za co budować. Bez pieniędzy budować nie można”. Gajowiec ma świadomość, że wielkie są oczekiwania społeczne, że rząd nie jest w stanie zaspokoić słusznych roszczeń swych obywateli. Wie, że zadanie to przerasta siły młodego państwa, jest jednak optymistą: „I my sami jeszcze nie wiemy, co i jak, gdyż dopiero pierwszy wiosenny wiatr powiał w nasze twarze. To dopiero przedwiośnie nasze. [...] Bierzemy się do własnego pługa, do radła i motyki, pewnie, że nieumiejętnymi rękami. [...] Wierzymy, że doczekamy się jasnej wiosenki naszej...” Tak więc przed Polską otwierają się dwie drogi rozwoju i społeczeństwo musi wybrać jedną z nich. Pisarz je wskazuje, a decyzję wyboru pozostawia czytelnikom. Uświadamia, że przyszłość ojczyzny zależy od rodaków, od ich postawy, moralności, pracy i wzajemnego stosunku do siebie. Trwa walka o władzę, biorą w niej udział różne warstwy, ugrupowania polityczne. Różne są ich wizje przyszłości, programy działania. Społeczeństwo musi wybrać, którą z dróg pójdzie i rozpocząć realizację programu działania. Jaki to będzie program, jaki kształt przybierze ojczyzna? Na to pytanie odpowiedź da społeczeństwo, pisarz wskazuje, że czas nagli, wkrótce nastanie „wiosna”. Powieść poruszała tak aktualne problemy Polski, że przyjęta została z wielkim zainteresowaniem. Opinie były kontrowersyjne. Atakowano pisarza za propagowanie rewolucji, gdyż niektórzy właśnie tak zrozumieli wymowę ostatniej sceny powieści. Zarzuty te bardzo zabolały pisarza, który wyjaśnił swe stanowisko na łamach ówczesnej prasy: „nigdy nie byłem zwolennikiem rewolucji, czyli mordowania ludzi przez ludzi z racji rzeczy, dóbr i pieniędzy - we wszystkich swych pismach, a w „Przedwiośniu” najdobitniej, potępiałem rzezie i kaźnie bolszewickie. Nikogo nie wzywałem na drogę komunizmu, lecz za pomocą utworu literackiego usiłowałem, o ile to jest możliwe, zabiec drogę komunizmowi, ostrzec, przerazić, odstraszyć. Chciałem wezwać do stworzenia wielkich, wzniosłych, najczęściej polskich z ducha naszego wyrastających idei, dookoła których skupiłaby się zwartym obozem młodzież dziś pchająca się do więzień, ażeby w nich gnić i cierpieć za obcy komunizm. [...] Nie zrozumiano ohydy, okropności, tragedii pochodu na Belweder - sceny - przy której serce mi się łamało”. Osłodą dla pisarza były recenzje wyrażające podziw dla „Przedwiośnia”. Julian Krzyżanowski napisał, że utwór dał „niezwykły rachunek sumienia zbiorowego, w którym pisarz usiłował odpowiedzieć na pytanie, jak przedstawia się sytuacja Polski w nowych warunkach politycznych i społecznych”.