„Pierwowzory greckie bierzcie do rąk i czytajcie i w dzień i w nocy” (Horacy). Jak dzisiaj potraktowałbyś polecenie
W dziełach literackich znajdują odzwierciedlenie
epoki „burzy i naporów”, a także okresy ciszy, milczenia, spokoju. Wszystkie
jednak właśnie poprzez literaturę, jej cudotwórczą, fantastyczną, magiczną
niemalże moc prowadzą ludzkość wciąż wyżej i naprzód. Od zarania dziejów aż po
współczesne nam dni człowiek ingeruje z całą swą mocą w postępujący nieustannie
rozwój świata. Czasem zwraca swój wzrok ku nowemu, pozostawiając gdzieś tam, na
uboczu, dorobek i dziedzictwo minionych pokoleń, wprowadzając często nowatorskie,
odbiegające niebywale od już istniejących rozwiązania. Czasem jednak ma pełną
świadomość
wielkości dzieł swych przodków, które nabierają
dlań w pełni sakralnego wymiaru, niemal boskiego majestatu, charakteru świętych
ołtarzy, których nie można deptać.
Historia uczy, że niejednokrotnie to wszystko,
co w pewnym konkretnym czasie wydaje się znaczące, odkrywcze, wybitne, traci po
latach swój pierwotny wymiar wielkości, aby przykryć się pyłem zapomnienia. To
zupełnie naturalne prawo historiozoficzne. To tak jak przypływ i odpływ, wschód
i zachód słońca. Wszystko podlega destrukcyjnej, szatańskiej, niszczycielskiej
sile pędzącego naprzód
czasu. Wszystko razem z nim przemija i wszystko,
pomimo swej najwyższej choćby wartości, odchodzi w zapomnienie – ale nie
antyczne wzory... Ich prymarność i uniwersalizm stanowi o nieśmiertelnym
wymiarze tych najdawniejszych czasów, których filozoficzne treści, mądre
przesłania moralne pozostają aktualne zawsze
i wszędzie. I dziś.
Cała niemalże antyczna kultura, „greckie pierwowzory”,
pozostaje wciąż niewyczerpanym, bezustannie na nowo odradzającym się źródłem,
które nie podlega niszczycielskiej mocy czasu, które – pomimo trudnych,
beznadziejnych wydarzeń – trwa niepodzielnie. Przecież dzieła antycznej
literatury to tekst historii żywy
i dziś. Ot, choćby mity – są przecież bogatą
skarbnicą ponadczasowych motywów, archetypów i toposów, w których zakorzenione
są pierwotne i jedyne wzorce ludzkich zachowań, form naszego postępowania.
Wzorzec kochającej matki, utrwalony w opowieści o Demeter i Korze, mit
buntownika Prometeusza czy choćby ikaryjski archetyp marzyciela i idealisty –
wszystkie przez wieki stanowiły pewien punkt odniesienia, źródło, ku któremu
chętnie i z upodobaniem zwracali wzrok twórcy literatury. I choć niekiedy
dochodziło do pewnych przewartościowań mitów greckich, choć historia wymusiła
pewne uproszczenia bądź też narzuciła konieczność ich weryfikacji, to przecież
nadal żyją one w naszej świadomości, wytyczając niejednokrotnie drogi
postępowania ludzkości.
Jak zatem nie przyznać racji Horacjańskiemu
przeświadczeniu, jego przekonaniu o nieśmiertelności antycznego artysty i jego
dzieła? Jego swoiste exegi monumentum przetrwało najstraszliwszą próbę czasu. A
przecież współczesny poeta z ironią odnosi się do antycznego motywu, powątpiewa
w możliwość oddziaływania
dzieła w przyszłości i przedłużenia krótkotrwałego
życia twórcy. Jednakże na ten diametralnie odmienny pogląd A. Słonimskiego z
pewnością wpłynęły rewolucyjne niemalże doświadczenia naszego wieku, kiedy
ideał sztuki zostaje odtrącony, aby ustąpić dziś miejsca wartościom tak często
przecież przyziemnym, tym niższego
rzędu. Ta jakże niebezpieczna postawa utrwala
się w ludziach nam współczesnym i może być najpierwszym symptomem zaniku
wrażliwości człowieka, jego moralnej wartości, tego, co dobre, mądre, spokojne.
Wisława Szymborska, współczesna poetka, którą cenię i podziwiam, powiedziałaby
tutaj, że prawdziwym bohaterem
naszego czasu staje się bynajmniej nie mędrzec,
filozof, poeta czy człowiek w pełni świadom swej wewnętrznej wartości.
Prawdziwym bohaterem naszego czasu pozostaje kulturysta i właśnie jemu na
„Konkursie piękności męskiej” z uwielbieniem biją brawa. Zagubienie naprawdę
wartościowych jednostek i dramatyzm sytuacji niejednego człowieka stale
pogłębiały się w istniejącej rzeczywistości, a jego najpełniejszy wyraz daje
wspomniana poetka, przedstawiając zdeterminowanego człowieka w płynącym
świecie, zanurzonego w otchłani rzeki Heraklita. Ja ryho pojedyńcza, ja ryho
odrębna – tak niewiele tu znaczę. Oto nadchodzi koniec świata. Koniec mojego
świata. Oto nadchodzi era takich ludzi, jak choćby Witkiewiczowski Hiper–Robociarz
czy Edek z dramatu S. Mrożka.
W pełni świadomi zdają się tego być dzisiejsi
artyści. Choćby poeci, których postawa przypomina literacką kreację Wisławy
Szymborskiej, właśnie takiej Kasandry, złowróżbnej prorokini, zwiastunki
nieszczęścia, zapowiadającej upadek już nie Troi, lecz całej ludzkości.
W obliczu takich problemów, wobec których staje
twarzą w twarz współczesność, w obliczu egzystencjalnych lęków i niepokojów
„człowieka końca wieku”, zupełnie naturalne okazuje się Miłoszowe pytanie:
Gdzież jest, poeto, ocalenie, Czy coś
ocalić może Ziemię?
Ale poezja współczesna nie daje jednoznacznej
odpowiedzi na pytania o wartości, przypomina raczej twórczość pytań i
wątpliwości, nie tak jasno rozstrzyga przeklęte problemy dotyczące natury
ludzkiej. Ocalenie tkwi jednak niepodzielnie w wartościach w pełni
humanistycznych, w wewnętrznym dobru człowieka, sile
jego umysłu i serca. Dążenie do odnalezienia
tych wartości to prawie jak u Marcela Prousta poszukiwanie straconego czasu,
czasu dawnego, minionego, który może być pewną gwarancją ocalenia ludzkości. To
poszukiwanie właśnie antycznego czasu... Lekarstwem dla współczesnego świata z
powodzeniem może być
owo Horacjańskie branie do ręki i czytanie w
dzień, i w nocy tych
„pierwowzorów greckich”. Przecież w nich tkwi
nieujarzmiona i budująca siła, „fatalna moc”, najbogatsza galeria pierwotnych
wartości, które dziś znikają, a które wskrzesić należy. Gdzież więc szukać
ocalenia? – właśnie u prastarych źródeł naszej kultury, źródeł, które nie
zostały pokalane ani skażone cywilizacyjnym rozwojem świata.
Pełną świadomość największej i niebywałej wartości
tych korzeni ma jeden ze współczesnych twórców. Zbigniew Herbert, bo właśnie o
nim mowa, pozostaje bez wątpienia poetą wartości kulturowych, który obserwuje i
bada współczesne zachowania w konfrontacji z minionym, antycznym czasem. Niejednokrotnie
i w niejednym z przebogatej galerii jego poetyckich wierszy dźwięcznie
pobrzmiewają echa kultury starożytnej, co przejawia się nie tylko w przywołaniu
szeregu najróżniejszych motywów antycznych.
Dlaczego klasycy? Skąd poszukiwania odpowiedzi
właśnie tam, w zamierzchłej, pradawnej rzeczywistości? Taka postawa wyrasta z
Herbertowskiego filozoficznego przekonania o jedności obydwu kultur. Nie
znajduje przecież poeta jakiejś bezgranicznej przepaści pomiędzy „greckimi pierwowzorami”
i doświadczeniami
współczesnego czasu. I choć w ludzkiej świadomości
od czasów Horacego i Owidiusza dokonały się niezaprzeczalne, ogromne zmiany, to
jednak poeta z powodzeniem przerzuca pomost łączący obydwie epoki. Nieodłącznie
towarzyszyć teraz będzie Herbertowskim wierszom owo tchnienie minionego wieku,
wieku będącego przecież ostoją prawdy – tego, co dobre i tego, co piękne.
Wspomniany utwór jest świadectwem pełnej godności, człowieczeństwa i ludzkiej
tożsamości, zasługującej na szczery podziw i nieme naśladowanie godności
zakorzenionej głęboko w sercach i postawach antycznych generałów. Niech oni
będą przykładem i wzorem dla współczesnych, dla ludzi, którym brak godności i
najprawdziwszych, bezcennych skarbów – wartości humanistycznych. Dzisiejsi
generałowie poszukują winnych i usprawiedliwień, dlatego w nich, ale i niemal w
całą współczesną społeczność wymierzona jest ostra krytyka poety, który
poszukuje ocalenia i zmartwychwstania w ludziach tamtych dawnych wartości, „pierwowzorów
greckich”. Jedność i nierozerwalność obydwu czasów wytyczą paralelę pewnych
doświadczeń obecnych i minionych w Herbertowskiej „opowieści” O Troi.
Zniszczone i pogrzebane, obrócone w proch mury legendarnego miasta posłużyły
poecie do zobrazowania dokonujących się w dzisiejszym świecie spustoszeń. Gruzy
antycznej Troi są jakże trafną metaforą cywilizacyjnego upadku, który przerasta
swym
ogromem nawet wyobraźnię artysty.
Konfrontacje przeszłości z teraźniejszością wskazują
na przeogromną potrzebę naprawy współczesności poprzez odwoływanie się do
pradawnych i niezmiennych wzorów starożytności, będących największą chyba
szansą ratunku i ocalenia.
Ale był taki czas, kiedy sponiewierano, zbezczeszczono
antyczną tradycję, upatrując jedynie w cywilizowanym rozwoju świata i techniki
jedynej drogi prowadzącej ludzkość ku lepszemu. To okres międzywojennych
doświadczeń, hołdujących czysto materialnym dobrom (futurystyczna „masa,
maszyna, miasto”) i odcinających się zasadniczo od przeszłości, tradycji, kulturalnego
dziedzictwa. Jak złudne i iluzoryczne pozostawało jednak takie przekonanie, w
pełni obrazuje droga poetycka niejednego z międzywojennych twórców. Chciałabym
odwołać się do sylwetki Juliana Tuwima, którego doświadczenia i długotrwałe
poszukiwania skierowały ostatecznie na drogę klasycyzmu. A przecież w
młodzieńczych jego lirykach do głosu dochodziła niebywała fascynacja postępem,
urzeczenie rozwojem techniki i kult dla tego, co nowe. Niejednokrotnie
podkreślał poeta żywiołowość i biologiczny wymiar życia, mówił o krzyku radości
i niepowstrzymanym pędzie
tramwaju, aby wkrótce doszukać się w świecie
pędzącej śmierci. (Ekstroblott). I oto najpewniejsze lekarstwo na opanowanie
wciąż pogłębiającego się chaosu okresu międzywojennego odnajduje nie żywiołowy,
lecz refleksyjny Tuwim w późniejszych utworach, w ciszy i spokoju, kontemplując
wartość tradycji. Okazało się bowiem
ponownie, że właśnie ona daje człowiekowi
poczucie pewnej niezależności, tak potrzebnej zagubionym w naszych zakamarkach
codziennego życia, daje możliwość wyciszenia emocji, złagodzenia wdzierającego
się natarczywie w życie chaosu.
Tuwim wypełnił Horacjańskie „polecenie” i odnalazł
chyba to coś, czego tak nieustannie poszukiwał. A przecież „pierwowzory
greckie” brali do rąk swoich i jego poprzednicy. Dla Leopolda Staffa zawarte w
nich klasycystyczne wartości stały się w pełni udaną próbą wyzwolenia się spod
młodopolskich nastrojów dekadenckich. Bo kiedy trudno było poecie odnaleźć
własne „ja” i sens pustej,
marnej egzystencji stojącego w strugach
Jesiennego deszczu człowieka, kiedy wydawało się, że wszystko jest beznadziejne
– wówczas odnalazł Leopold Staff nadzieję i epikurejską radość życia w ideałach
starożytności. Klasycyzm Staffa zamanifestował się najpełniej w Przedśpiewie,
gdzie przywołał poeta hasło antycznego Terencjusza, gdzie wskrzesza
filozoficzne założenia stoicyzmu Seneki i Aureliusza. Oto kolejne potwierdzenie
tego, jak wielką szansą, choćby na radość życia, pozostają ideały starożytnych.
Ale pamiętajmy, że są one i szansą ocalenia ludzkości. Najznamienitsi twórcy, a
przewodził im Jan Kochanowski, artyści tacy, jak choćby Daniel Naborowski i
wspomniany już Staff, odkryli wartość filozofii stoickiej. Wspomniany wyżej
Zbigniew Herbert znosi stoicyzm jakby z piedestału, pozbawiając posągowego
Marka Aureliusza aureoli niezłomności i dostojeństwa mędrca. To właśnie owo
przewartościowanie niektórych znaczeń antycznych motywów, symboli –
przewartościowanie wywołane przez czas, narzucone przez historię. Poeta Zbigniew
Herbert raz jeszcze podaje dłoń minionym czasom, zbliżając posągowego Marka do
doświadczeń współczesnego człowieka.
Czytanie i w dzień, i w nocy „greckich pierwowzorów”,
choć trudne dziś i wymagające chyba pewnych wyrzeczeń, ma w sobie jednak niepodważalny
moralny cel. Horacjańskie „polecenie” człowieka współczesnego niech nie będzie
jedynie słowem, propozycją, którą odbiorca bierze pod rozwagę. Przeciwnie,
niech będzie wręcz wyzwaniem narzuconym człowiekowi, nakazem, a może nawet i
obowiązkiem. Cóż bowiem pozostanie po naszym świecie, który bliski wydaje się
być zapowiadanej niejednokrotnie przez artystów–profetów zagładzie wartości,
jeśli odwrócimy się od najpewniejszej chyba drogi ocalenia? Jest nią przecież
zwrot ku literackim dziejom, ku jasnej i prostej zdawałoby się przeszłości, na
której kartach znajdują się odpowiedzi na dręczące człowieka pytania natury
egzystencjalnej. Prawdziwą wartość tej antycznej księgi uświadamiali nam przez
wieki literaccy twórcy i filozofowie. Właśnie oni, wnikając w tajniki
starożytnej kultury, wyzwolili się z chaosu rzeczywistości, w której przyszło
im trwać. Odnaleźli
w niej przecież wszystkie te ideały, których na
próżno szukać w świecie rozchwianego kodeksu moralnego, umierających wartości,
zanikającej ludzkiej wrażliwości.
„Polecenie” Horacego? nie, raczej ten etyczny
nakaz należałoby chyba dopisać do dekalogu moralnego współczesnych nam czasów.
Czasów szczególnie niepokojących i wyzwalających w człowieku najgorsze
instynkty. Czasów zagrożenia, w których
przecież brakuje godności mitycznych herosów, poświęcenia
i miłości mitologicznych bogiń. Lecz czy do tych ideałów wystarczy jedynie
sięgać właśnie wtedy, gdy mamy świadomość zanikania pewnych wartości, kiedy
wzmaga się niebezpieczeństwo i pogłębia ludzkie zagubienie w świecie, kiedy zło
przychodzi, kiedy światem zaczyna rządzić absurd, w końcu – gdy dżuma zbiera
największe
plony? Nie. Chyba nie. Te pierwotne, prymarne ideały
niech będą treścią człowieczego życia zawsze i wszędzie, niech nigdy nie
przykryje ich pył zapomnienia. Życiodajne źródło antyku – ta nieskończona
księga ma w sobie tę magiczną właściwość, że zawsze pozostaje otwarta i zawsze
możemy odnaleźć w niej odpowiedź na niejedno pytanie: pytanie o wartości, o
los. Choćby takie, jak to
Edwarda Stachury:
Czy
wszystko już dla mnie stracone, skończone?
Wróżbiarzu,
co czytasz z obłoków jak z ksiąg,
Spójrz i
przeczytaj, co pisze tam o mnie.
Weź
przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz!
Mit grecki - pojęcie i podział
Biblia
Literatura parenetyczna; ideał rycerza i władcy, ascety - świętego, oraz kochanka
Quo Vadis
"Treny" J. Kochanowskiego
Topos śmierci w kulturze i sztuce średniowiecza
Adam Mickiewicz „Dziady” cz. II, IV, I
Molier "Świętoszek" - charakterystyka Tartuffe'a
Filozofowie greccy.
Barok - literackie i ideowe wyznanie epoki
Henryk Sienkiewicz „Potop”
Barok - charakterystyka epoki.
„Pan Tadeusz” czyli Ostatni zajazd na Litwie...
Filozofia starożytnej Grecji i Rzymu
Wizja Boga, świata i człowieka...
Prometeizm i mesjanizm w "Dziadach części III" Adama Mickiewicza
Wybrane mity greckie, ich sens oraz ponadczasowy charakter
"Świętoszek” Molier’a – charakterystyka postaci
Porównaj dwie wybrane relacje literackie z życia w obozach