Wyszukiwarka:
Artykuły > Studia >

REFORMY SYSTEMÓW UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH NA INNYCH KONTYNENTACH

REFORMY SYSTEMÓW UBEZPIECZEŃ SPOŁECZNYCH NA INNYCH KONTYNENTACH Obecnie oprócz Polski, obowiązkowy lub dobrowolny kapitałowy system ubezpieczeń emerytalnych wprowadza lub już stworzyło piętnaście krajów:Australia, Chile, Czechy, Dania, Holandia, Kolumbia, Łotwa, Meksyk, Peru, Singapur, Słowenia, Stany Zjednoczone, Szwajcaria, Szwecja, Węgry i Wielka Brytania. Doświadczenia krajów, które zdecydowały się na kapitałowe emerytury wskazują, że świadczenia okazały się znacznie wyższe, a fundusze emerytalne wzmocniły gospodarkę. Menedżerowie polskich funduszy emerytalnych uważnie przyglądają się nowym programom zabezpieczenia społecznego, które wprowadziły u siebie Chile, Meksyk i Argentyna. Nikt jednak nie zagwarantuje, że wzorowany na rozwiązaniach latynoskich emerytalny system kapitałowy zapewni wszystkim satysfakcjonującą emeryturę. Dla wielu osób może być zaskoczeniem, że polska reforma emerytur jest wzorowana na rozwiązaniach chilijskich. Chile to zupełnie odmienny od naszego, surowy, górzysty kraj ciągnący się wzdłuż zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej. Słynie przede wszystkim z eksportu miedzi i wina oraz połowów łososia. Całe życie gospodarcze koncentruje się w zasadzie tylko w jednym mieście - Santiago. Reformę zapoczątkowano w 1981 r. Ekonomiści nie widzieli innego wyjścia. Pieniądze publiczne na wypłatę emerytur i rent skończyły się - na jednego świadczeniobiorcę przypadały zaledwie dwie osoby pracujące. Nowy system oszczędzania w kapitałowych funduszach emerytalnych był obowiązkowy dla wszystkich młodych ludzi rozpoczynających pracę. Starsi mieli możliwość wyboru - zostać "na państwowym", gwarantującym minimalną emeryturę, lub zapisać się do jednego z funduszy. Tym, którzy mieli już staż pracy, rząd przyznał wieloletnie bony uznaniowe. Ich wartość została dopisana do indywidualnego rachunku każdego oszczędzającego. W Polsce taką rolę ma pełnić tzw. kapitał początkowy, naliczony każdemu ubezpieczonemu z osobna. W pierwszym roku reformy powstało 12 towarzystw zarządzających funduszami tzw. AFP. Popłynęła do nich składka w wysokości 10% wynagrodzenia. Już w pierwszym miesiącu reformy do funduszy zapisało się 25% czynnych zawodowo Chilijczyków. Przekroczyło to najśmielsze oczekiwania reformatorów, którzy liczyli jedynie na 1-3% pracowników. Dziś w AFP oszczędza 90% zatrudnionych. Fundusze zarządzają aktywami wartymi 31 mld USD. W ostatnim roku wpłynęło do nich aż 2,7 mld USD składek. Chile jest pod tym względem wyjątkowym krajem nie tylko w Ameryce Łacińskiej, ale i na całym świecie. AFP wytwarzają w nim aż 40% PKB. Dzięki inwestycjom funduszy emerytalnych rozwinęły się nie tylko branża telekomunikacyjna i budownictwo, ale również sektor ubezpieczeniowy. Co trzeci zatrudniony dodatkowo oszczędza w towarzystwach asekuracyjnych. Rozkwitła także giełda.. Przewiduje, że aktywa AFP wzrosną do 2000 roku do 43,4 mld USD. Już teraz zdystansowały towarzystwa ubezpieczeniowe, które dysponują kwotą cztery razy mniejszą. To dzięki funduszom emerytalnym kapitalizacja giełdy wzrosła do 65 mld USD. W Meksyku przeprowadzono reformę emerytur pod wrażeniem dokonań chilijskich. Również w tym kraju stary system gwarantował jedynie podstawowe zabezpieczenia i chylił się ku bankructwu. Wzrosła średnia długość życia ludzi - z 61 lat w 1970 r. do 73 lat w 1994 r. Wysokie, dwucyfrowe bezrobocie dopiero w tym roku spadło o 4-4,5%. Złą sytuację pogłębił kryzys w 1994 r. Tym, którzy mieli pracę, wysokość przyszłej emerytury powiązano nie z inflacją, ale z płacą minimalną. To mocno uderzyło ludzi po kieszeniach. W ciągu 10 lat poprzedzających reformę płace realne spadły o 50%. Po zmianach ludziom, którzy zostali w obowiązkowym systemie emerytalnym, założono konta gwarantujące 2% rocznego zysku ponad inflację. W Meksyku ubezpieczeni są wszyscy pracownicy. Jednak na dodatkowe pieniądze mogą liczyć w przyszłości jedynie ci, którzy zdecydują się na zarabianie w systemie kapitałowym. System meksykański otwiera przed przyszłym emerytem więcej możliwości niż chilijski. Oszczędzający mogą bowiem otworzyć sobie kilka rachunków. Towarzystwa emerytalne (Afores) administrują więc kilkoma Sifores (odpowiednik naszych otwartych funduszy emerytalnych). Od każdego uczestnika systemu kapitałowego do Sifores wpływa - na zabezpieczenie emerytury - 6,5% jego wynagrodzenia. Fundusze powstawały przede wszystkim w latach 1994 i 1995. Nikt im nie kazał uzyskiwać minimalnych stóp zwrotu z inwestycji. - Skoro nie musimy, to po co mamy to robić? - mawiają menedżerowie meksykańskich Afores. Chociaż wielu klientów jest niezadowolonych z nie najlepszych wyników finansowych osiąganych w ciągu ostatnich dwóch lat przez fundusze, społeczeństwo akceptuje nowy system emerytalny. Dlaczego? To proste. Stary kojarzy się tylko z nędzną emeryturą, wegetacją w lepiance na przedmieściach Mexico City lub w jednej z zapadłych wiosek na południu kraju. Nowy - z perspektywą otrzymania regularnych wypłat, które zabezpieczą przynajmniej podstawowe potrzeby. Początek meksykańskiej reformy emerytalnej to czas emocjonalnych i nieprzemyślanych decyzji ludzi przystępujących do nowego systemu kapitałowego. Minął zbyt krótki czas od powstania funduszy emerytalnych w Meksyku, żeby cenić skuteczność ich działania. Jednak już widać rozmaite problemy. Tak jak i w pozostałych krajach Ameryki Łacińskiej rynek nękają częste przejścia z jednego funduszu do innego oraz nierzadkie uchylanie się uczestników reformy od opłacania składek na ubezpieczenie kapitałowe. Podobnie jak w Chile i Argentynie, odsetek ludzi zapisanych do funduszy, a niepłacących składek dochodzi nawet do 35-45%. Pocieszające jest jednak to, że do nowego systemu garnie się coraz więcej młodzieży. Rok 1994 nazywany jest w Argentynie rokiem reformy. Wprowadzono ją z tych samych powodów, co w innych krajach Ameryki Łacińskiej. System repartycyjny (gdzie płacący na bieżąco składki finansują emerytów), taki sam jak ten, który dotąd jako jedyny obowiązywał w naszym kraju, stał się po prostu niewydolny. Obecnie I filar nowego systemu jest w pełni publiczny, zarządzany przez specjalną agencję rządową ANSeS. Jest on obowiązkowy dla wszystkich, także - w odróżnieniu od Chile - dla osób pracujących na własny rachunek. Drugi filar stanowią tzw. PAP - publiczna instytucja podlegająca ANSeS, która wypłaca emeryturę w wysokości 0,85% średniego wynagrodzenia za każdy rok pracy z ostatnich 10 lat oraz prywatne towarzystwa emerytalne zwane AFJP (Administradoras de Fondos de Jubilaciones y Pensiones). Tak jak i w innych krajach przeniesienie składki z publicznego systemu do AFJP jest nieodwracalne. W Argentynie fundusze emerytalne mogą inwestować o wiele swobodniej niż w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Aż 50% zebranych składek wolno im lokować w akcje przedsiębiorstw, a po 10% - w zagraniczne obligacje rządowe oraz akcje i obligacje korporacji międzynarodowych. Drugi filar reformy znajduje się pod kuratelą państwowego Banku Narodowego. Finansowany jest z 11% składki pobieranej od wszystkich pracowników, z czego ok. 7,5% jest przeznaczone na pomnażanie kapitału, a 3,5% na ubezpieczenie pracownika i koszty administracyjne ponoszone przez instytucje emerytalne. Każde towarzystwo ma prawo - tak jak w Polsce i Meksyku - zarządzać tylko jednym funduszem emerytalnym. Z kolei pracownicy mogą - jak w naszym kraju i Chile - wybrać towarzystwo najbardziej im odpowiadające. W większości krajów Ameryki Południowej fundusze powstały zaledwie kilka lat temu. Tylko w Chile i Brazylii mają dłuższą historię. Warto im się przyglądać, żeby uniknąć błędów, które obciążą nie tylko obecnych emerytów, ale i przyszłe pokolenia. W Rosji obecnie funkcjonuje ponad tysiąc firm ubezpieczeniowych. Liczba ta nie dziwi, biorąc pod uwagę ogrom kraju. Ciekawy jest natomiast fakt, że przypis składki z tego regionu można porównać do zbioru składki ze znacznie mniejszych rynków – polskiego czy tureckiego. Współczesny rosyjski rynek ubezpieczeniowy znajduje się ciągle pod wpływem poprzedniego systemu, co przejawia się w braku świadomości ubezpieczeniowej zarówno wśród osób fizycznych, jak i menedżerów wielkich przedsiębiorstw. I dziś, i w czasach reżimu komunistycznego ludzie kupowali ubezpieczenia tylko wtedy, kiedy byli do tego zmuszeni. Szacuje się, że obecnie mniej niż 1% populacji rosyjskiej posiada jakąkolwiek formę ochrony ubezpieczeniowej. Ten procent jest wyższy w Moskwie, która przynosi ponad połowę przypisu składki dla całego rynku. Sytuacja wygląda podobnie w przemyśle i handlu, gdzie ubezpieczenie wykupiło zaledwie 10% zakładów. Jest to oczywistą konsekwencją faktu, że przez lata ubezpieczenia w Rosji uważane były za rzecz zbędną, istniał wręcz zakaz ubezpieczania majątku przedsiębiorstw państwowych. Na zły stan ubezpieczeń wpływają także kiepska kondycja gospodarki, wysoka inflacja, wzrastająca stopa bezrobocia oraz spadek standardu życia. Zaproponowany przez rząd rosyjskiej Dumie program rozwoju ekonomicznego Rosji w latach 1997–2000 zakładał osiągnięcie 5% wzrostu produkcji rocznie oraz stworzenie warunków do inwestowania we wszystkich gałęziach gospodarki, w tym i w ubezpieczeniach. Mimo tak dużej liczby towarzystw ubezpieczeniowych rosyjski rynek ubezpieczeniowy skoncentrowany jest w Moskwie w rękach 100 największych ubezpieczycieli, którzy zbierają ponad 80% składki. Są to towarzystwa, które albo mają ścisłe powiązania z rządem (np. ostatnio kupione przez Allianz ROSNO czy też Spasskije Worota), albo też działają na zasadzie captive’u, ubezpieczając przede wszystkim swojego właściciela (SOGaz, LUKoil). Jeszcze inne są kontrolowane przez grupy finansowo-przemysłowe, głównie banki. Pozostałe ważne centra ubezpieczeniowe to Petersburg i Tiumeń. W 2000 r. najwięcej składki na rynku zebrały między innymi Promyszlenno-Strachowaja Kompanija, Spasskije Worota, Rosno, Interros-Soglasije oraz Ingosstrakh.