Wyszukiwarka:
Artykuły > Pozostałe >

O walkach pod Verdun

O walkach pod Verdun Są takie cele, dla zrealizowania których francuski sztab generalny będzie zmuszony rzucić do walki wszystkie siły pozostające w jego dyspozycji. Jeżeli tak się stanie, siły francuskie wykrwawią się na śmierć, ponieważ dobrowolne wycofanie się jest wykluczone niezależnie od tego, czy uda nam się osiągnąć cel, czy nie... Cele, o których mówię, to Belfort i Verdun... Pierwszoplanowym jest Verdun. Generał. E. von Falkenhayn Trzeba było widzieć, co w nas rzucali pod Verdun, tam skąd wracam. Tylko największe numery: trzysta osiemdziesiątki, czterysta dwudziestki, dwie czterdziestki czwórki. Jakeś tam wziął w skórę, to dopiero możesz powiedzieć: "wiem, co to znaczy oberwać". Całe lasy zżęte jak zboże, wszystkie schrony wymacane i rozwalone, nawet te, co miały przykrycie z potrójnej warstwy okrąglaków; wszystkie skrzyżowania pokropione kulami, drogi rozorane, a wzdłuż nich wielkie garby potrzaskanych taborów, rozbitych dział, poskręcanych trupów, spiętrzonych, jakby je kto pozrzucał łopatą na stos. Trafiało się, że od jednego uderzenia trzydziestu ludzi zostawało na skrzyżowaniu. Czasem niektórych wyrzucało na jakieś piętnaście metrów w górę, a strzępy spodni zostawały na drzewach, które jeszcze ocalały. Bywało, że trzysta osiemdziesiątka wpadała przez dach do jakiegoś domu w Verdun, przebijała dwa lub trzy piętra i wybuchała na dole, tak że cała chałupa leciała w powietrze; a polu całe bataliony szły pod nawałnicą w rozsypkę jak drobna, bezbronna zwierzyna. Na ziemi co krok odłamki, grube jak ramię i tak szerokie, że trzeba było czterech dobrych chłopów, żeby podnieść taki kawał żelaza. Pola jak usiane skałami. I tak przez całe miesiące. (...) Nagle, przed nami, na całym zboczu wzbijają się z ziemi złowieszcze ognie i tną na całym zboczu powietrze straszliwymi wybuchami. (...) Wycie przelatujących odłamków rozdziera uszy, bije w kark, przewierca skronie i wyrywa krzyk z piersi. Od zaduchu siarki skręca się w nas wszystko i zbiera na wymioty. Wicher śmierci gna nas, porywa, kołysze. Rzucamy się na oślep przed siebie. Mrużymy załzawione, nie widzące oczy. Grzmiąca, rozpętana przed nami lawina przesłania nam świat.