|
|
|
|
Czy wiecie kto cieszy się
największą popularnością w parku wczesną jesienią? Tak, to ja – ławka. Jestem
piękna, mam metalowe nogi i drewniane oparcie. Cały rok mieszkam sobie
spokojnie nad jeziorem, czasem tylko jakiś wandal specjalnie przewróci mnie,
tak że prawie wpadam do wody. Pewien piękny, jesienny dzień na długo
pozostanie w mojej pamięci. Oto co się tamtego pamiętnego popołudnia stało. Rano
zostałam pomalowana na bardziej jesienny kolor. Nowe ubranie bardzo mi się
podobało, jednak moja radość nie trwała długo. Wiatr zerwał tabliczkę z
napisem: "Nie siadać! Świeżo malowane.". Parę minut potem, pewien
człowiek z braku miejsca usiadł właśnie na mnie. Nie zauważył leżącej parę
kroków dalej tabliczki. Kiedy już znudził się swoją gazetą, postanowił pójść w
dalszą drogę. Niestety przykleił się do mnie, ale chyba nie z miłości –
trzymała go najnowsza farba. Z wielkim trudem zdołał wstać, a kiedy spojrzał
na swój zniszczony garnitur, zadecydował zrobić tak jak w reklamie
"Mentosa®©™", czyli cały strój pomalować w paski. Cały szczęśliwy z
nowego ubioru odszedł zostawiając mnie samą z resztkami mojego nowego
płaszcza jesiennego. Jakby tego było mało. Po doschnięciu resztek, przeróżni
ludzie zaczęli siadać na moich starych deskach. To jeszcze nie było takie tragiczne.
Dopiero jedna "puszysta" (to chyba za słabo słowo) pani dobiła
mnie. Gdy kroczyła w moją stronę, ziemia trzęsła się, a ja podskakiwałam
razem z nią. Wreszcie usiadła, a raczej spadła. Moja biedna konstrukcja nie
wytrzymywała naporu dwóch ton żywej wagi. Tłuszcz tej kobiety przelewał się
przez otwory pomiędzy deskami. Dłużej bym tego nie wytrzymał, ale na
szczęście z pomocą przyszła mi przyjaciółka dręczycielki. Po krótkiej
rozmowie obie poszły dalej. To jeszcze nie koniec, a właściwie to dopiero początek.
Po przetrwaniu pulchnej pani, czekały mnie jeszcze inne "atrakcje"
tego dnia. Następna w kolejce była para zakochanych. Usiedli na mnie i
zaczęli wymieniać poglądy usta w usta. Uwieńczenie mich spotkania w parku
była (a właściwie jest jeszcze do dzisiaj), rana cięta w kształcie serca na
jednej z moich desek. A jak to okropnie wygląda. Żadna farba tego nie
pokryje. Niedługo po amorach, przyszła grupka wagarowiczów. Urwali się z
lekcji do parku. Jeden z nich miał nadmiar energii i nie zgadniecie na czym ją
wyładował. Brawo! Oczywiście na mnie. Jedna z pękniętych po spotkaniu z
"żywym walcem" desek, została złamana. Nawet nie wiecie jak to mnie
bolało. Teraz każdy kto siadał na mnie wpadał w powstałą dziurę. Całe
szczęście, że konserwator następnego dnia zauważył ubytek. Słońce po woli
zmierzało ku zachodowi. Jednak nawet po zapadnięciu zmroku nie zaznałam
spokoju. Kilku pijaków wracało po nocnej biesiadzie przez park. Zataczając
się szli, aż wreszcie jeden z nich nie wytrzymał uderzającego do głowy alkoholu
i zwrócił całą zawartość żołądka na moje biedne drewniane ciało. Drugi idąc
potknął się o kamień i upadając przewrócił mnie. Wpadłam do wody. Musiałam
tam spędzić cały następny dzień. W końcu ktoś zauważył brak jednej ławki i
zauważył wystające z wody moje metalowe nogi. Kilka dni spędziłam w
warsztacie, gdzie usuwano ze mnie rdzę i pomalowano mnie na nowo. I to
wszystko jednego dnia. Kto by pomyślał. Niestety
teraz nie jest lepiej. Jest zima i bawiące się dzieci przewracają się na
wszystko co popadnie, w tym na mnie. Naturalnie ląduję na pokrytej śniegiem,
zimnej trawie. To wcale nie jest przyjemne. Młodzież po feriach zimowych
całkiem zgłupiała. Chodzą po zapadnięciu zmroku po wszystkich parkach i
niszczą sprzęt. Ławki oczywiście też są poszkodowane. Niedawno straciłam
kilka desek z oparcia i odpiłowano mi nogę. Gdybym tylko mogła, pokazałabym
smarkaczom gdzie raki zimują. Ale jestem tylko ławką. Ostatnio panowie w
niebieskich mundurach, zwani policjantami, zaczęli patrolować parki po
godzinie 2000 i łapią wszystkich, którzy robią źle i krzywdzą ławki, oraz
inny sprzęt. Jednak to nie daje zbyt wiele. Ciągle jakiś podchmielony
bezdomny nocuje a mnie. Nawet nie wiecie jak od niego brzydko pachnie. Chyba
powinien się umyć, chociażby w jeziorze. Marzę o przeniesieni mnie na
podwórko jakiegoś miłego i życzliwego człowieka, który malowałby mnie raz na
pół roku, pielęgnował moje drewno i dbał bym nie zardzewiała. Wtedy na pewno
żaden łobuz nie będzie wyżywał się na mnie, nikt nie wrzuci mnie do wody, ani
nikt nie wytnie na mnie swoich inicjałów. Chlip! O… przepraszam. Rozmarzyłam
się. Muszę wracać do obowiązków. Dziękuję za wysłuchanie moich opowieści. Na
pewno jeszcze kiedyś o mnie usłyszycie, a może nawet będziecie mieli okazję
siedzieć na mnie. Do zobaczenia! |
|
Mit grecki - pojęcie i podział
Biblia
Literatura parenetyczna; ideał rycerza i władcy, ascety - świętego, oraz kochanka
Quo Vadis
"Treny" J. Kochanowskiego
Topos śmierci w kulturze i sztuce średniowiecza
Adam Mickiewicz „Dziady” cz. II, IV, I
Molier "Świętoszek" - charakterystyka Tartuffe'a
Filozofowie greccy.
Barok - literackie i ideowe wyznanie epoki
Henryk Sienkiewicz „Potop”
Barok - charakterystyka epoki.
„Pan Tadeusz” czyli Ostatni zajazd na Litwie...
Filozofia starożytnej Grecji i Rzymu
Wizja Boga, świata i człowieka...
Prometeizm i mesjanizm w "Dziadach części III" Adama Mickiewicza
Wybrane mity greckie, ich sens oraz ponadczasowy charakter
"Świętoszek” Molier’a – charakterystyka postaci
Porównaj dwie wybrane relacje literackie z życia w obozach