Wyszukiwarka:
Artykuły > Utwory, dzieła >

Lalka

Lalka

 

• Prus Bolesław •

• Warszawa • 1890 •

 

Jest to arcydzieło powieściowe dojrzałego realizmu, zawierające pierwiastki premodernistyczne; to wybitny faktograficzny utwór o

rzeczywistości polskiej XIX w., w szczególności o dziewiętnastowiecznej Warszawie, oraz odkrywcza i dociekliwa pod względem

psychologicznym powieść o miłości, przeważnie źle ulokowanej, chorej, nieszczęśliwej – nie bez racji główny bohater prezentuje

się pod tym względem jako zaślepiony marzyciel czy wręcz niedołęga...

Stosując kryterium biologiczne (wieku metrykalnego) nietrudno jest przydzielić bohaterów do poszczególnych pokoleń, zaczynając

od najstarszego – romantycznego. Podobnie wygląda sprawa przynależności postaci do warstw i grup społecznych oraz koterii

towarzysko–zawodowych, przy czym ten socjologizujący zabieg, prowadzony pedantycznie, może do głębokiej lektury Lalki

zniechęcić. Ciekawy jest przypadek Rzeckiego, tylko kilka lat starszego od Wokulskiego, co można ustalić śledząc uważnie

tekst. Jednak między nim a Wokulskim jest różnica pokolenia. Decydują o tym ideały i horyzonty oczekiwań bohaterów. Wokulski

często wybiega myślą w przyszłość. Cechuje go prospektywizm, charakterystyczny dla pozytywistycznych reformatorów i

przywódców ideowych. Rzecki zapatrzył się w przeszłość, wielbi Napoleonidów. Postarza go również starokawalerstwo, urokliwe i

zabawne czasem, gdy np. podobają mu się w poglądach socjalistów „wspólne żony”. Rzecki ilustruje zjawisko starości

przedwczesnej, duchowej, znamienne dla części ówczesnego społeczeństwa i niektórych manifestacji literackich. Poeta tego

czasu Adam Asnyk napisał w wieku 30 lat wiersz zaczynający się od westchnienia: „Gdybym był młodszy, dziewczyno”.

 

 

Bohater chory na „raka w duszy”

 

 

Stanisław Wokulski, szlachecki eks–powstaniec i były zesłaniec – bo okolic Irkucka nie poznawał jako turysta – wolnego stanu

(wdowiec), kupiec galanteryjny w okresie akcji właściwej powieści (marzec 1878 – październik 1879), wraca do Warszawy z frontu

turecko–rosyjskiego. Był tam wzorowym dostawcą dla armii rosyjskiej, a nie „tureckim Wallenrodem”, jak chciałby jego przyjaciel

Rzecki, sumienny i poczciwy subiekt. Ta opcja polityczna, rezultat popowstaniowych rozczarowań, oznaczających zgodę z

polityczną rzeczywistością, owocująca kontaktami z kupcami moskiewskimi i w projekcie spółki do handlu z cesarstwem,

przysporzy mu jawnych przyjaciół i utajonych wrogów. Kapitał zebrany podczas hazardowego epizodu wojennego ma umożliwić

bohaterowi zdobycie względów hrabianki Łęckiej, w której kiedyś zakochał się od pierwszego spojrzenia. Początkowo Wokulski

realizuje swoje plany uczuciowe nie w stylu kochanka, lecz bezwzględnego kupca. Zraża tym egzaltowaną pannę o wybujałej

(neurotycznej?) wyobraźni erotycznej. Pojawiają się inne kandydatki na żonę: Helena Stawska i Kazia Wąsowska. Gdybyż

Wokulski poznał je w innym miejscu (do Stawskiej mógł go zniechęcić „podły zapach kalafiorów” zalatujący z jej kuchni) lub w

innym czasie, nim jako młodzieniec ożenił się dla pieniędzy z Małgorzatą Mincel, nim poznał hrabiankę... Panna Izabela z obawy

staropanieństwa w marnych finansowo warunkach, a nie znajdując wśród licznych adoratorów wymarzonego ochotnika na męża,

zdecydowała się wyjść za Wokulskiego, który zaimponował jej kilkoma arystokratyczno–romantycznymi gestami i stałością

uczuć. Stało się to, co stać się musiało, gdyż Prus liczył się z zasadami prawdopodobieństwa, nawet przemyślał je od strony

teoretycznej. Trud włożony w naukę języka angielskiego pozwolił Wokulskiemu zrozumieć treść podsłuchanej w pociągu

rozmowy. Stawiała ona Izabelę w kompromitującym świetle, a jemu wyznaczała w planowanym związku rolę nie tylko pantoflarza,

co jakby wkalkulowywał, ale i rogacza, na co się absolutnie nie godził. O bohaterach utworów wczesnopozytywistycznych

mawiano żartobliwie, że wjeżdżają na lokomotywie do buduaru ukochanej. Ten pojazd zawiózł Wokulskiego w przeciwną stronę.

Skorzystał z niego tylko Prus, kreśląc świetną pod względem artystyczno–psychologicznym scenę przeżyć w pociągu. Bohater z

trudem wraca do względnej równowagi. W ogóle stanowi dobry materiał na neurastenika, nerwowca i samobójcę; poprzez

samobójstwo próbował rozwiązać swoje problemy w Paryżu, Skierniewicach i – prawdopodobnie – w Zasławiu. Powieściowe

zakończenie jego losów otacza tajemnica; wyjechał w samotną podróż dookoła świata; czy udał się do Paryża, by pomóc

uczonemu fantaście w cudownym wynalazku; czy zginął pod ruinami w Zasławiu? „I wolą Prusa było, byśmy nie wiedzieli” (J.

Bachórz). Ostatnia scena powieści symbolicznie przedstawia starania i nadzieje powieściowych idealistów. Zmarłemu Rzeckiemu

wystaje z kieszeni list ze słowami Non omnis moriar... (Nie wszystek umrę). Nie przekreślają one pesymistycznego wydźwięku

powieści. Co najwyżej pozwalają wierzyć wbrew nadziei.

 

 

Psychologizm i nowa technika powieściowa

 

 

Prawda o Wokulskim jawi się nie jako zestaw gotowych i przesądzonych opinii, choćby alternatywnych (romantyk czy

pozytywista), lecz jako nieustające zadanie dla czytelnika i interpretatora, jako rodzaj mozaiki, którą trzeba składać z kamyków.

W tym zawiera się sukces Prusa – psychologa i mędrca. Przy czym opinie niektórych postaci, mających charakter porte–parole

(np. doktora Szumana i prezesowej Zasławskiej) mogą uchodzić za bardziej wiarygodne. Co pozostaje odbiorcy?

 

Otwarta, nielinearna kompozycja, luźne łączenie scen, częste retrospekcje i przerywanie akcji poprzez wprowadzanie pamiętnika

Rzeckiego, uszczuplenie wszechwładzy i wszechwiedzy narratora trzecioosobowego poprzez prowadzenie powieści z

perspektywy postaci i zastosowanie mowy pozornie zależnej, sceny symboliczno–wizyjne, pierwiastki modernistyczne

(indywidualizm) w kreacji Wokulskiego, który ma odwagę wyznać: „Co mi tam jakiś głupi sklep albo spółka!... Ja chcę żyć”,

wprawiły pierwsze pokolenie czytelników i krytyków w zakłopotanie. Uznanie dla Lalki przychodziło stopniowo, dojrzewając z

biegiem lat jak dobre wino, przyciągając dziś do tekstu uczniów, studentów, przedstawicieli starszej i nowej polonistyki literackiej.

 

„Co się stało z Lalką?”, zapytał Henryk Markiewicz, wybitny literaturoznawca w syntetycznym przeglądzie prac naukowych na

temat tej powieści. Ta kwestia, określona ściślej, acz równie patetycznie, może tak powinna być zdefiniowana: co się dobrego z

Lalką dzieje? Albowiem proces kreatywnego odbioru powieści jeszcze nie jest zakończony, czyli, mówiąc słowami z

Szekspirowskiego Makbeta: „strzała jest wciąż jeszcze w locie”.